Z 17 godzin podrozy sypialnym autobusem zrobilo sie 24 z gorka, o 2 w nocy zatrzymalismy sie na gorskiej drodze i nie ruszylismy sie juz do rana, blotna lawina zasypala droge. Nawet nie zauwazylam, ze stoimy, tak swietnie spalo mi sie w 'ambulansie' (bo te sleepery przypominaja ogromne karetki pogotowia, tylko przy lozkach brakuje dyndajacych kroplowek).
Po 19 bylysmy w Dali, a raczej w miescie przylegajacym do Dali. Wiec wraz z kilkoma panami, ktorzy oczywiscie nie odmowili sobie przyjemnosci zapalenia papieroska w busiku, pojechalysmy do miasteczka. Zimno, wilgotno, deszczowo. Prawie jak w Polsce.
Jinghong - Dali 167Y, 24h